NABICI W BUTELKE MIESZKACY BARTLA 19e

Uwaga na ciężko zarobione pieniądze !!!

Bartla 19e

U w prasie

Deweloper pod lupą Rzecznika Praw Obywatelskich
Aneta Zadroga
2009-08-16, ostatnia aktualizacja 2009-08-16 18:59


Po artykule "Gazety" opisującym praktyki dewelopera U., który w umowach zakazuje klientom "negatywnych wypowiedzi" na swój temat, poczynania firmy wziął pod lupę Rzecznik Praw Obywatelskich.
Kilka tygodni temu opisaliśmy sytuację klientów U , którzy zwrócili się po pomoc do "Gazety". Jeden z kupujących zwrócił uwagę na zapis w umowie przyrzeczonej kupna mieszkania, którą kilka miesięcy temu podpisał z deweloperem. Uznał, że ogranicza on jego prawa jako klienta firmy.

Klient zakneblowany

Zapis zobowiązuje klientów do "powstrzymania się od jakichkolwiek działań, które mają na celu lub mogą spowodować naruszenie dóbr osobistych Spółki U. Art Sp. z o.o., dotyczy to w szczególności publicznego rozpowszechniania informacji, które mogą mieć negatywny wpływ na reputację, wiarygodność oraz wizerunek Spółki". - Próbowałem negocjować usunięcie tego zdania, ale od prawniczki dewelopera usłyszałem jedynie, że zarząd w tej kwestii jest nieugięty. Podpisałem, ale teraz nie wiem, czy nie poniosę z tego tytułu jakichś konsekwencji - mówi kupujący. - Przecież nawet mówienie prawdy, na przykład o opóźnieniach w budowie, może być uznane za źle wpływające na reputację dewelopera.
Beata Cz. , reprezentująca U. , twierdzi, że zapis pojawił się w umowie, ponieważ od pewnego czasu pojawiają się nieprawdziwe informacje dotyczące U. - Nie ma w nim nic dziwnego - mówi. Pytana o konsekwencje jego złamania dodaje: - O tym zdecydują prawnicy spółki.

To ograniczenie wolności!

- Gdyby na podstawie zapisu deweloper wyciągał konsekwencje, klienci od razu powinni udać się do sądu - odpowiada dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Zapis wzbudził również niepokój Rzecznika Praw Obywatelskich. - Istnieje obawa, że tego rodzaju praktyka może ograniczać wolność wypowiedzi słabszych ekonomicznie podmiotów, jakimi są klienci - twierdzi Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego i Międzynarodowego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. - To nie powinno mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa, jakim jest Polska - podkreśla i dodaje, że tego typu zachowanie może być szczególnie niebezpieczne zwłaszcza w obecnych czasach kryzysu, kiedy sytuacja finansowa może skłaniać silniejszych do wykorzystywania swojej pozycji i wprowadzania niekorzystnych dla konsumentów praktyk. Zaznacza też, że takie przypadki należy monitorować ze szczególną uwagą.

Wspomniany zakaz kompletnie zaskoczył Waldemara Jurasza z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów: - Przeanalizowałem setki umów deweloperskich i czegoś takiego jeszcze nie widziałem - przyznaje. - Bezprawne naruszenie dóbr osobistych regulowane jest kodeksem cywilnym, nie widzę sensu takiego zapisu - dodaje.

UOKiK w samym zapisie nie widzi załamania prawa. - Jeżeli jednak za nim idą informacje od dewelopera, nawet ustne, o konsekwencjach wynikających z zakazu, możemy mieć do czynienia z naruszeniem prawa konsumentów - zauważa Jurasz.

Biuro RPO kilka dni temu zwróciło się do UOKiK z prośbą o udzielenie informacji w sprawie dewelopera oraz o wyniki kontroli, którą urząd przeprowadza w stosunku do U.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Klucze (nie) dla naiwnych?

KONTROWERSJE.

Deweloper chce, żeby ludzie podpisali protokół odbioru mieszkań, mimo iż inwestycja nie została zakończona.
Kiedy klienci firmy U. Art, czekający od dwóch lat na oddanie mieszkań w jednym z bloków przy ul. Bartla w Krakowie, dostali sygnał, że mogą odebrać do nich klucze, poczuli ulgę. Tylko na chwilę. Okazało się bowiem, że w lokalach nadal nie ma wody, prądu i gazu, a do budynku można wejść po... drewnianej kładce.
- Myślałem, że w końcu będziemy mogli wprowadzić się do mieszkania. Poszedłem na spotkanie z przedstawicielami dewelopera. Dostałem do ręki protokół zdawczo-odbiorczy i doznałem szoku - mówi pan Karol, jeden z klientów firmy. Wskazuje na dwa zapisy w dokumencie, które budzą spore wątpliwości. - W jednym z nich inwestor zaznacza, że nabywca oświadcza, iż z uwagi na to, że budynek jest jeszcze w budowie i zgodnie z prawem budowlanym stanowi plac budowy, jest świadomy, że wejście na teren budowy osób nieuprawnionych jest zabronione i odbywa się na ich odpowiedzialność - dodaje nasz rozmówca. Jak wynika z tego protokołu, ryzykowne byłoby także składowanie przez lokatorów materiałów budowlanych lub sprzętu. W przypadku ich utraty nie mogliby liczyć na żadne odszkodowanie.
- Jak ja mogę coś takiego podpisać, skoro nie mam gwarancji, że w najbliższym czasie zostaną podłączone do tego budynku media. Dwa dni temu byłam przed blokiem i moim zdaniem nic nie wskazuje na to, by wkrótce pojawiła się tam również droga. - mówi pani Marta. Ludzie nie wyobrażają sobie także prowadzenia jakichkolwiek prac wykończeniowych nie mając w mieszkaniu wody. - Zaproponowano nam, byśmy na razie nosili ją w wiadrach z hydrantu i korzystali z prądu budowlanego - podkreśla nasz Czytelnik.
Tytus Misiak, prezes Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań, nie ma wątpliwości, że deweloper prowadzi inwestycję w sposób niechlujny i poniżający klientów. - Podpisanie protokołu w sytuacji kiedy budowa nie została zakończona oznacza, że klient zamiast stawać się właścicielem mieszkania, zgadza się na wejście w proces inwestycyjny. W ten sposób uwalnia on dewelopera od odpowiedzialności i ewentualnych odszkodowań - komentuje Tytus Misiak.
Klienci U. Art, zanim otrzymali propozycję odebrania kluczy do mieszkań, złożyli doniesienia do krakowskiej prokuratury, zarzucając deweloperowi wyłudzenie pieniędzy i niegospodarność. Prokurator Piotr Kosmaty z Prokuratury Okręgowej w Krakowie potwierdza, że takie zawiadomienia wpłynęły. Zaznacza, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie podejrzenia popełnienia oszustwa przez U. Art.
Ci, którzy spotkali się z "Dziennikiem Polskim" zapewniają, że protokołów zdawczo-odbiorczych nie podpisali. I nie zrobią tego dopóki inwestycja nie zostanie zakończona. Maria Rajca, zastępca powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Krakowie, podkreśla, że przedstawiciel nadzoru nie ingeruje w umowy zawierane między klientem a deweloperem. - Kiedy inwestor wystąpi do nas o wydanie pozwolenia na użytkowanie, wówczas nadzór na miejscu potwierdza, czy dany budynek może być użytkowany - informuje.
Przez dwa dni próbowaliśmy skontaktować się z przedstawicielami zarządu firmy. Początkowo byliśmy informowani, że pani prezes nie ma, ale jak wróci oddzwoni. Wczoraj po południu usłyszeliśmy od pracownika: "Nadal nie ma nikogo z zarządu. Ale dyrektor mi przekazał, że nawet jeśli wrócą nie będą się wypowiadać, bo było już kilka artykułów na temat tej inwestycji".

Magdalena Uchto

magdalena.uchto@dziennik.krakow.pl


Imiona klientów firmy zostały zmienione


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak deweloper knebluje klientów
Aneta Zadroga
2009-07-13, ostatnia aktualizacja 2009-07-12 21:49


Krakowski deweloper U. Art (należący do Grupy U.) w umowach przyrzeczonych sprzedaży mieszkań zakazuje klientom "publicznych, negatywnych wypowiedzi" na swój temat. - Jeśli będzie próbował wyciągnąć z zakazu konsekwencje, kupujący powinni iść do sądu - mówią prawnicy.


Budowa osiedla przy ul. Bartla (styczeń 2009)
ZOBACZ TAKŻE
• Ekolodzy wygrali z deweloperem (02-07-09, 00:00)
• Deweloperzy i bankowcy zawarli sojusz (15-06-09, 17:34)
• Deweloper zapłaci za odpis (05-06-09, 19:43)
• Firmy deweloperskie mają dość budowania mieszkań (22-05-09, 21:00)
Klienci, którzy kupili od U. mieszkania przy ul. Bartla, poskarżyli się kiedyś mediom na wielomiesięczne opóźnienia i utrudniony kontaktu z firmą. - Część z nas czeka na lokum już dwa lata - mówią. Opóźnienia deweloper tłumaczył zmianą wykonawcy i złymi warunkami pogodowymi. Teraz Beata Cz. z U. mówi o awarii sieci kanalizacyjnej.

Nie mów o mnie źle...

Jeden z kupujących zwrócił ostatnio uwagę na zapis w umowie przyrzeczonej, którą kilka miesięcy temu podpisał z U. Zobowiązuje on klientów do "powstrzymania się od jakichkolwiek działań, które mają na celu lub mogą spowodować naruszenie dóbr osobistych Spółki U. Art Sp. z o.o. (należącej do Grupy U.), dotyczy to w szczególności publicznego rozpowszechniania informacji, które mogą mieć negatywny wpływ na reputację, wiarygodność oraz wizerunek Spółki". - Próbowałem negocjować usunięcie tego zdania, ale od prawniczki dewelopera usłyszałem jedynie, że zarząd w tej kwestii jest nieugięty - mówi kupujący.
Beata Cz. , reprezentująca U.: - Zapis jest w umowie, ponieważ od pewnego czasu pojawiają się nieprawdziwe informacje dotyczące U. - A jakie mogą być konsekwencje jego złamania? - zapytaliśmy. - O tym zdecydują prawnicy spółki - usłyszeliśmy.

Waldemara Jurasza z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów taki punkt kompletnie zaskoczył. - Przeanalizowałem setki umów deweloperskich i czegoś takiego jeszcze nie widziałem - przyznaje. - Bezprawne naruszenie dóbr osobistych regulowane jest kodeksem cywilnym, nie widzę sensu takiego zapisu.

- To zdanie pokazuje, że podmioty umowy nie są równorzędne, a powinny być. Tutaj mamy przypadek, w którym wszystko, co dotyczy jednej ze stron umowy, czyli U. , ma być tabu - mówi mec. Marek Stoczewski i dodaje, że zamykanie klientom ust nie powinno mieć miejsca. - To sprawa dla UOKiK-u.

Prawo po stronie klienta

UOKiK w samym zapisie nie widzi załamania prawa. - Jeżeli jednak za nim idą informacje od dewelopera, nawet ustne, o konsekwencjach wynikających z zakazu, możemy mieć do czynienia z naruszeniem prawa konsumentów - zauważa Jurasz.

- To psychologiczna zagrywka, ma po prostu uciszyć kupujących - nie ma wątpliwości Tomasz Popiołek, miejski rzecznik konsumentów.

Zniecierpliwieni poczynaniami U. klienci kilka tygodni temu poprosili o pomoc krakowską prokuraturę. - Na podstawie zawiadomień wszczęliśmy śledztwo z podejrzeniem oszustwa - informuje Piotr Kosmaty z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Czy za złożenie doniesienia deweloper może wobec klientów wyciągnąć konsekwencje wynikające z zapisu w umowie? - Nie ma takiego prawa i nie powinien próbować. Kupujący działają w majestacie prawa. Nawet jeśli podejrzenia się nie potwierdzą - podkreśla mec. Stoczewski.

- Gdyby jednak na podstawie zapisu deweloper wyciągał konsekwencje, klienci od razu powinni udać się do sądu - podkreśla dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Imiona klientów U. zostały na ich prośbę zmienione


Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków